WAKACYJNYCH OPOWIEŚCI Z FRANCJI CIĄG DALSZY

Wprost niesamowite i niewiarygodne, jak olbrzymi wpływ ma na nas i nasze postrzeganie świata piękna pogoda i słońce. Od dawna wiem o tym, jak ważna jest witamina D w naszym życiu, jak świetnie wplywa na poprawę nastroju i zawsze namawiam wszystkich do spacerów i czerpania słońca kilogramami, ale nie ukrywam, że mnie po prostu ten fakt zdumiewa. 

Tym razem podczas naszego wakacyjnego pobytu we Francji, pogoda nas wcale nie rozpieszcza. Po kilku dniach zimna i deszczu, rozważaliśmy nawet, czy nie wrócić wcześniej, no bo przecież ile można marznąć. Ale z drugiej strony jakoś szkoda stąd wyjeżdzać. I nadzieja, że pogoda się zmieni ot tak magicznie, jest tak silna, że nie jesteśmy w stanie opuścić tego pięknego miejsca.
Ale, nie myślcie, że siedzimy w domu. W żadnym wypadku. Ubieramy się na cebulkę, zabieramy parasole i prowiant i codziennie zwiedzamy i czerpiemy z tego olbrzymią radość.

W oczekiwaniu na słońce, zwiedziliśmy cudne oceanarium w Boulogne-Sur-Mer. Amelka była zachwycona wielkimi rybami. Biegała oczarowana od jednego do drugiego akwarium. Dotykała płaszczek, przyglądała się pingwinom i żółwiom.
Muszę przyznać, że i na nas miejsce zrobiło wrażenie. Duża powierzchnia, bardzo duża różnorodność ryb i morskich żyjątek, opisy, tłumaczenie, ciekawostki, oraz interaktywnośc miejsca, czyli w sumie 2 godziny zwiedzania, minęło nam błyskawicznie.

Ciekawym miejscem, które również zwiedziliśmy tym razem, jest małe sanktuarium Ste Godeleine. Maluteńka stara kapliczka, w środku której wybija źródełko. Właściwości wody uznane są za lecznicze. Miejsce to jest znane głównie dla miejscwych. Urocze i zupełne niepozorne. Położone z dala od cywilizacji, zupełnie niedostępne dla przypadkowych turystów.
Zaraz obok znajduje się typowa, lokalna oberża, w której jedliśmy najpyszniejsze naleśniki z cukrem i popijaliśmy cydr.

Słońce nas oczywiście nie zawiodło i w końcu się pojawiło. W poniedziałek pierwsze jego promyki wygoniły nas na plażę i choć było jeszcze tylko 12 stopni na zewnątrz, to już się nie mogliśmy powstrzymać i maszerowaliśmy boso po cudnie mięciutkim, aksamitnym piasku. A we wtorek przy stopniach 19-tu weszliśmy do wody po kolana! Dla mnie lód, dla męża i córeczki chyba nie aż taki straszny, bo wcale nie chcieli z morza wychodzić. I bardzo dobrze, bo to przecież samo zdrowie.

Poprawa humoru natychmiastowa, pełen relaks i szczęście. Ludzie tłumnie wylegli na plażę i na promenadę. Wszyscy szczęśliwi - to po prostu widać na twarzach. Spędziliśmy na plaży calutki dzień. Zbudowaliśmy nasz pierwszy wspólny zamek, robiliśmy babki, zbieraliśmy kamienie, moczyliśmy stopy w wodzie. Amelka poznała dziewczynke, na którą mówiła zabawnie- Filka (po francusku dziewczynka to fille). Amelka dodała zdrobniałą końcówkę polską - ka i wyszła Filka. Niesamowity jest tok myślena dzieci. Dziewczynka, żeby było zabawniej, próbowała naśladować Amelkę mówiącą do niej po polsku. Prawdziwa rozkosz dla oczu i uszu. Komunikacja między dziećmi nie zna granic i jest taka naturalna.
Podczas kiedy Amelka bawiła się z nową koleżanką, my leżeliśmy plackiem na kocu i wystawialiśmy twarze do słońca. Ja skorzystałam i przeczytałam kawałek książki. Uwielbiam czytać na plaży. Szum morza, lekki wiatr, ja i książka. Pełen relaks. Plus moje kochane dziecko, bawiące się nieopodal i co chwilę przybiegające na buziaka-bezcenne chwile.

Była również przejażdzka piękną, starą karuzelą. Były spacery. Były miliony przytulasów, wspólnych zabaw w domu i na plaży, trzymania się za ręce, czas spędzony razem we trójkę.
Były pyszne czurros-czyli długie paluchy z pączkowego ciasta, o cudnym zapachu, smażone w głębokim oleju. Są tak tłuste, że aż ciężko je jeść, ale w smaku przepyszne! Były lody na plaży. Był pyszny lokalny cydr, czyli alkoholowy napój z jabłek. I miliony pochłoniętych przez nas świeżych bagietek, jedzonych na sucho, zaraz po wyjściu z piekarni.

Dziś miało być równie pięknie i równie słonecznie. Było oczywiście w naszych sercach. Ale pogoda sie już zmieniła. Niebo jest trochę bardziej zachmurzone. Nie jest aż tak ciepło. Plaża opustoszała. Ale my korzystaliśmy aż do południa. Mieliśmy w planach łowienie krewetek. Wzięliśmy nawet potrzebny sprzęt ze sobą, ale woda okazała się troszkę za zimna, żeby po niej brodzić. W zamian znów było kopanie rowów i robienie babek i wylegiwanie na kocu.

Jutro czeka na nas francuska wieś i odwiedziny u pradziadków Amelki. A za kilka dni, jeśli pogoda dopisze Normandia. Trzymajcie kciuki za odrobinę słońca! Odezwę się do Was za kilka dni.

Jesli macie ochotę przeczytać i obejrzeć relację od początku naszego pobytu na północnym wybrzeżu Francji, zajrzyjcie tutaj i tutaj.

My i wielka plaża

Wimereux przypływ - plaża znika całkowicie

Szukamy skarbów

Zaraz po odpływie

Meduzy w oceanarium

Cudne kolorowe ryby

Niektóre są naprawdę duże


Lwy morskie

Dotykamy ryby płaszczki

Pingwiny


Piękna, stara karuzela

Domeczki i plażowe autka w Boulogne-Sur-Mer

Nadmorskie kamienniczki - Wimereux

 Mała kapliczka Ste Godeleine

St Godeleine - tablice dziękczynne

Lokalne słodkości

Suszone owoce na lokalnym targu

Wybór oliwek

Aromatyczne zioła i przyprawy

Przepyszny lokalny naleśnik z cukrem i kieliszek cydru - niebo w gębie!

Zupa rybna z grzankami czosnkowymi i serem-mniam!

Piekny drewniany konik na biegunach, który kiedyś należał do tatusia

FRANCJA MOJA MIŁOŚĆ

Pokochałam Francję jeszcze dużo wcześniej zanim poznałam mojego męża. Na studiach, jeżdząc auto-stopem z moją szaloną koleżanką z roku zwiedziłam kawałek Riwiery i Prowansji. Jedne z najpiękniejszych wakacyjnych wspomnień. Oczarowały mnie urocze miasteczka, koronkowe balkoniki domów, jedzenie, ludzie, klimat, piękny śpiewny język.
Francja ma coś takiego, że nawet tam gdzie jest brzydko, to ma to pewien urok. Jakiś ład w nieładzie. Kocham Francję, jej piekno, zróznicowanie, jej urok. Kocham jedzenie, wino, śmierdzące sery, które ropływaja się w ustach, pyszne mule, czyli małże świeży chleb i croissanty-rogaliki. Cieszę się, że dzięki mężowi mogę tu przyjeżdzać co jakiś czas i cieszyć oczy i serce, tym co mnie otacza.

Północne Wybrzeże Francji, skąd pochodzi mój mąż i gdzie aktualnie wakacjujemy jest zupełnie inne od południowej części Francji. Dokładnie ta część nazywa się Nord Pas De Calais. To region najbardziej wysunięty na północ Francji. Łączy ją z Anglią kanałem La Manche. Bardziej przypomina Wielką Brytanię. Pagórkowaty krajobraz, pastwiska, klify, ogromne piaszczyste plaże, malownicze wioski rozciągające się wzdłuż wybrzeża. Pięknie i romantycznie. Niesamowicie zmienna pogoda. Co akurat nie jest plusem. Aktualnie mamy tu około 12 stopni plus straszliwy, zimny wiatr i deszcz kilka razy dziennie. Oczywiście korzystamy z zabaw na plaży i spacerów, ale przyznam, że jesteśmy troszkę sfrustrowani faktem, że w środku lata może być aż tak zimno i mimo naszych wszystkich ubrań zakładanych warstwowo na cebulę jesteśmy przemarznięci. Na szczęście Amelka ma inne zdanie i biega po plaży i zbiera kamienie, ile wlezie.

Niesamowite przypływy i odpływy. Podczas odpływu można wędrować plażą w poszukiwaniu morza nawet około kilometra. A podczas przypływu plaża znika całkowicie, a woda podchodzi praktycznie do samej promenady. Dziś właśnie uciekaliśmy z plaży. Amelka znosiła kamienie z tatą, a ja układałam z nich napisy na piasku i w ciągu 5 minut praktycznie zalało nas morze.

Wimereux, gdzie jesteśmy to piękny nadmorki kurort. Wyjątkowo ładne miasteczko. Bardzo zadbane, malowniczo położone nad samym morzem. Główna ulica to urocze sklepiki z lokalnymi smakołykami. Reszta miasteczka to śliczne wąskie uliczki z przepięknymi domeczkami, w takim nadmorsko-wiejskim stylu. Olbrzymia plaża, przepiękna promenada, rozciągająca się wzdłuż wybrzeża. Na promenadzie ustawione są malutkie biało-niebieskie drewniane domeczki.Wyglądają bardzo zabawnie i przeuroczo. Służą właścicielom jako ochrona przed wiatrem, który w tym rejonie jest wyjątkowo silny. Ludzie trzymają tam fotele plażowe, parasole i wszelkie plażowe akcesoria. Spacerując można oglądać tylko wystające z domeczków stopy opalających się tam włąścicieli.

Amelka zachwycona ogromną plażą. Pomimo braku pogody i tak silnego wiatru, który prawie powala ją na ziemię, jest zachwycona bieganiem po cudnie ubitym piasku, malowaniem po nim patykiem i kamieniem, zbieraniem muszli i skakaniem po kałużach.
Ja zachwycona trochę mniej pogodą. Jak już wspomniałam wcześniej, bo przyznam, że nie znoszę silnego wiatru i przenikliwego zimna w środku lata. Staram się chłonąć krajobrazy, zapach morza, szum fal, robić zdjęcia i zauważać te rzeczy, których dotąd tu nie widziałam. To bardzo fajne uczucie. Za każdym razem, kiedy tu przyjeżdzamy, okazuje się, że dostrzegam o wiele wiecej drobniutkich szczegółów, których nie dostrzegłam wcześniej. Czy to fakt, że znam to miejsce i skupiam się na czymś innym, czy może moja percepcja świata zmienia się? Bardzo lubię to uczucie.

Wczoraj mieliśmy zabawną przygodę. Z perspektywy oczywiście, bo w jej trakcie nie było nam do śmiechu.Od rana lał deszcz, więc postanowiliśmy odwiedzić z Amelką oceanarium. Wskoczyliśmy do auta i w drogę. Dojechaliśmy do oddalonego 5 minut drogi od Wimereux, dużego portowego miasta Boulogne-Sur-Mer, znaleźliśmy miejsce na parkingu, wysiedliśmy, rozłożyliśmy spacerówkę, przeszliśmy jakieś 10 metrów i lunęło tak strasznie, że w ciągu 10 sekund byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Jedynie Amelka uratowała się w wózku pod folią. Cali mokrzy wsiedliśmy z powrotem do samochodu i wróciliśmy do domu. Cóż, oceanarium poczeka. Nie ma tego złego. Przebraliśmy się w suche rzeczy i wyszło długo wyczekiwane słońce. I takim oto sposobem, skorzystaliśmy z uroków plaży. Amelka mogła się wybiegać i wyskakać, a my po prostu się zrelaksować.

Poniżej Wimereux widziane naszymi oczami.
Wimereux - plaża i nadmorskie domy w oddali

Pobliskie klify

Małe plażowe domeczki-komóreczki 

Oto, co znalazłam - polski akcent

Przepiękny wiadukt w sercu miasteczka

Uwielbiam zewnętrzne okiennice

Każdy dom piękny i każdy w innym stylu

Życie jest piękne-po prostu

Wino, wino, wino
Przepyszne sery

Świeżutkie owoce morza

Ostrygi, które spróbowałam, ale nie mogę się nimi jakoś zachwycić

Urocze lokalne sklepiki

Frytkarnia na kółkach

Pyszna tarta truskawkowa

Lokalne danie-ryba, małże i warzywa w sosie śmietanowym




ŻYCZENIA DLA WSZYSTKICH TATUSIÓW

Wszystkim Cudownym Tatom (bo przecież wszyscy wspaniali i kochani są) z okazji Waszego święta życzę, żebyście codziennie rano otrzymywali uśmiech dziecka na dzień dobry, małe rączki zawieszone na Waszej szyi, główkę przytuloną do piersi, buziaka w nos...i słodkie i czułe słowa-tatusiu kocham Cię, tatusiu-pobaw się ze mną, tatusiu-jesteś najważniejszy.
Życzę Wam Kochani Tatowie, żebyście dostawali od swoich dzieci wszelkie, bezcenne dowody ich miłości do Was. Żebyście zawsze znajdowali czas i ochotę na zabawę ze swoimi pociechami. Żebyscie czerpali radość z ojcostwa i zawsze pamiętali o tym, że też jesteście dziećmi i że zabawa to wspaniałe lekarstwo na wszelkie problemy i troski. 
Życzę Wam, żebyście byli takimi tatami, o jakich sami marzycie!
Wspaniałego Dnia Taty!










6 PROSTYCH SPOSOBÓW POMOCNYCH TACIE W NAWIĄZANIU KONTAKTU Z MALUSZKIEM

Wspólnie spędzony czas to ogromny życiowy prezent, jaki możesz ofiarować swojemu maluchowi! Im więcej dasz mu z siebie dzisiaj, tym więcej otrzymasz od dziecka w przyszłości. Bawiąc się z dzieckiem, pielęgnując je, angażując się w jego codzienność, dajesz mu komunikat, że go kochasz, że jest dla Ciebie ważne.
Masz szansę na wspaniałą, głęboką relację ze swoim dzieckiem. Wykorzystaj to i już dziś zacznij spędzać więcej czasu z maluszkiem.

Jak to zrobić?

1. Nakarm dziecko.
Jeśli wciąż jest karmione tylko piersią, to poproś partnerkę, żeby czasem odciąnęła odrobinę pokarmu, tak żebyś mógł nakarmić dziecko butelką. Jeśli dziecko jest starsze i jest już częściej karmione butelką, wybierz sobie jedno karmienie dziennie, na przykład wieczorem przed snem malucha i karm go każdego dnia. Niech to będzie Twój wyjątkowy czas spędzony tylko z dzieckiem.

Pozycja, w której najczęściej karmi się dziecko, sprzyja nawiązaniu pięknego wzrokowego kontaktu, między rodzicem a dzieckiem. Jeśli dziecko je już tylko pokarmy stałe, to wciąż świetna okazja dla taty do przejęcia roli karmiącego opiekuna na przykład podczas śniadań i kolacji.

2. Zaśpiewaj kołysankę.
Dzieci uwielbiają głosy najbliższych osób. Śpiewaj maluszkowi piosenki, kiedy kładziesz go spać po południu bądź wieczorem. Dziecko prawdopodobnie będzie zachwycone, a Ty poczujesz się dowartościowany i potrzebny. Jeśli maluszek nie lubi śpiewu, możesz do niego szeptać delikatnie, nucić, albo opowiadać różne historie. Tatusiowie mają świetną wyobraźnię.


3. Wykąp maluszka!
Jeśli na początku boisz sie, że nie dasz sobie rady, rób to przez jakiś czas wraz ze swoją partnerką. I nie bój się. Z pewnością nie skrzywdzisz maluszka. A jeśli będzie płakał? To normalne, bo dzieci często płaczą z różnych powodów. Na poczatku to praktycznie ich jedyny sposób komunikacji z nami.
Niech kapiel stanie się waszą codzienną rutyną. Większość maluchów lubi pluskanie w wodzie i stwarza to świetną okazję do wspólnej zabawy.

4. Zrób dziecku masaż.
Zrób maluchowi kojący masaż. Wybierz do tego odpowiedni czas, kiedy dziecko jest w dobrym nastroju. Jeśli kąpiesz maluszka, wykorzystaj moment zaraz po kąpieli. Wysusz dobrze skórę dziecka i wymasuj delikatnie całe jego ciało oliwką. Masaż wspaniale wspomaga rozwój dziecka, a dodatkowo pogłębia Waszą relację. Z moich obserwacji wynika, że tatusiowie bardzo dobrze sobie radzą z masowaniem swoich maluszków i bardzo to lubią. A dzieci? Są zachwycone oczywiście.


5. Baw się z dzieckiem.
Usiądź spokojnie z maluszkiem i po prostu się z nim baw. Odłóż telefon, zamknij komputer, nie myśl o pracy. Nawet niemowlę lubi jak się do niego mówi, pokazuje różne rzeczy, opowiada o świecie. Ze starszym dzieckiem możesz się bawić stosownie do jego wieku. Najlepsze są proste, wymyślone przez nas,  twórcze zabawy. Poświęć dziecku choć kilka minut prawdziwej zabawy każdego dnia. Zobaczysz, opłaci Ci się.
Uśmiech na twarzy malucha, radosny śmiech, jego mała rączka na twojej twarzy, a potem buziak i "dziękuję tatusiu" - bezcenne.

6. Ubieraj maluszka.
Pomóż w ubieraniu dziecka. Możesz tak, wspólnie z dzieckiem zaczynać nowy dzień, albo przygotowywać go do snu. Zmieniaj pieluszke, kiedy jest taka potrzeba. Korzystaj z każdej okazji, żeby spędzić trochę czasu z dzieckiem. Nie bój się, poradzisz sobie. Przebieranie to świetny moment na zabawę. Możesz całować stópki dziecka i robić "pierdzioszki" na jego brzuszku. Maluch będzie zachwycony. A i Ty zapewne uśmiechniesz się nie raz, słysząc radosny chichot malucha.

Pamiętaj tato. Jesteś najlepszym tatą dla swojego szkraba.
I już dziś budujesz Waszą relację na całe życie. Warto o nią zadbać już teraz. 















MIGAWKI Z WAKACJI

Nasze wakacje. Wyczekane, wytęsknione, w końcu są!
W tym roku postanowiliśmy spędzić je na północy Francji. Jako środek transportu wybraliśmy samochód. Jest to praktyczna i wygodna opcja. Można zabrać tyle bagażu, ile chcemy, bez żadnych ograniczeń. Co lubię bardzo.
Można się zatrzymać, gdzie się chce i kiedy ma się ochotę. Więcej ubrań, co w naszym przypadku okazało się zbawienne, bo różnica temperatur między Polską a Francją wyniosła 15 stopni. Więcej zabawek i prezenty dla oczekującej nas rodziny.

Z Krakowa do Wimereux jest około 1400 km. Podróż rozłożyła się nam na 2 dni. Z Krakowa wyjechaliśmy w środę po południu i już po 4 godzinach korzystaliśmy z uroków pięknego ogrodu dziadka Andrzeja i babci Miry. Amelka oszalała. Biegała po ogrodzie z ukochanym dziadkiem po późnego wieczora, grała w piłkę z Fioną - psem, wcinała truskawki i poziomki, a my cieszyliśmy się jej szczęściem. 400 km za nami. Relaks i mnóstwo radości.

Drugi dzień - długa podróż. 1000 km do pokonania. 10 godzin jazdy i 2 godziny krótkich postojów. Udało nam się pokonać dystans planowo, bez większych problemów. Amelka dała radę. Troszkę marudziła i miała problem z zaśnięciem w samochodzie. Mamusia musiała się trochę ponaginac, żeby przytulić córcię przez ograniczenia fotelika, ale koniec końców nawet tata wylądował z tyłu i zabawiał cudnie Amelkę, w czasie kiedy mama Lenka próbowała dotrzeć do celu, z kierownicą w dłoni.
Dotarliśmy na miesce o godzinie 20, więc Amelka miała jeszcze sporo czasu na zabawę i ogarnięcie nowego miejsca i nowej sytuacji. Babcia Coucou, Dziadek Pascal, pies Aida, nowy dom, nowy rower od babci i konik na biegunach, który kiedyś należał do tatusia. Generalnie mnóstwo emocji, mnóstwo nowości i trochę stresu, bo przecież Amelka bardzo urosła, od czasu, kiedy ostatnio widziała dziadków we Francji. Uwielbiam reakcje dzieci w takich sytuacjach. Sa takie szczere i zabawne. Po prostu boskie.

Pogoda nie ukrywam mogłaby być ciut lepsza. Wskoczyliśmy z 30 stopni w Polsce w 13 stopni we Francji. Duży szok i trochę smutno, że w środku lata jest taka niska temperatura. No i moje i Amelki letnie sukienki, kapelusze i stroje kąpielowe - cóż,chyba tym razem przeleżą w walizce. Ale za to, te widoki. Morze, klify, cudny nadmorski kurort i ten francuski klimat. Boskie. Zobaczcie sami krótką fotorelację. Pewnie się nie powstrzymam i napiszę wiecej na dniach, bo tyle tu uroczych rzeczy, że nie sposób się nimi nie podzielić.


Szaleństwa z Fioną i Dziadkiem.


Piękny ogród Dziadka Andrzeja i babci Miry.


Witamy Wimereux


Wimereux - promenada.


Wimereux - plaża.


Nadmorskie krajobrazy.


Piękne widoki.


Morze i setki paralotni.