LOVE IS - MUM AND DAD



Od jakiegos czasu przyglądam się mijanym na ulicy parom z dziećmi, rodzicom trzymającym się za ręce, kobietom i mężczyznom biegnącym do pracy. Pytam znajome pary małżeńskie, jak wygląda ich życie po pojawieniu się na świecie dzieci. Obserwuję, dopytuję i szukam złotych środków na udany małżeński związek.

Bo kiedy pojawia się na świecie nasz słodki maluszek, nasze życie wkracza na inne tory. Zmieniają sie nasze wartości, nasze nastawienie i postrzeganie swiata. Zmienia się nasza wrażliwość. Zmieniamy się my. Czas, który do tej pory dzieliliśmy tylko we dwoje, musimy podzielić jeszcze przez kilka. Często skupiamy się na dziecku tak bardzo, że zapominamy całkowicie o sobie i naszej drugiej połowie. A przecież my też potrzebujemy codziennie poczucia, że jesteśmy kochani, że naszej drugiej połowie na nas zależy, że nam zależy na partnerze. Potrzebujemy romantyzmu, niespodzianek, odrobiny szaleństwa, chwil spędzonych tylko we dwoje, rozmowy, tulenia i namietnych pocałunków.

Są rzeczy, które nigdy nie powinny sie zmienić w związku kobiety i mężczyzny, niezależnie od sytuacji

 Miłość, Szacunek, Czas, Podziw, Wsparcie
Partnerstwo, Fizyczny Pociąg, Wzajemna Inspiracja
Wiara w Partnera, Dbanie o Siebie Nawzajem

Głęboko wierzę, że to od nas, czyli dwójga ludzi - głównie zależy, jak będzie wyglądało nasze wspólne życie. To jak zadbamy o naszą miłośc dziś, odbije się w przyłości. Warto zatem o to dbać , warto uczynić nasze życie wspanialszym, piękniejszym, bardziej radosnym. Warto wrócić do tego, co było na początku naszego związku, do pierwszych chwil spędzonych razem, pierwszych gestów, zabiegania o siebie nawzajem. 
Jak to zrobić?

1. Zadbaj o romantyzm

Każdy z nas lubi być adorowany, chce czuć się kochany i wiedzieć, że komuś na nim zależy. Na początku naszego związku romantyzm odgrywa ogromną w nim rolę, dlaczego więc miałoby go zabraknąć później. Czasem jest tak, że w pogoni codzienności, pomiędzy pracą, domowymi obowiązkami, a zwyczajnym zmczeniem, po prostu nam się nie chce. Wstajemy rano, wykonujemy plan dnia i idziemy spać. Często spotykam się ze stwierdzeniem, że czas dla rodziców przyjdzie za kilka lat, jak dzieci dorosną, że dzieci są teraz najważnejsze i trzeba się im poświęcić. Dlaczego? Po co aż tyle czekać? Przecież można cieszyć się milością każdego dnia.
Zamiast rezygnować ze swojego szcześcia, lepiej już dziś zatroszczyć się o siebie i swojego partnera. 
Przypomnij sobie, jak to było na początku Waszego związku. Usiądź z partnerem i wspólnie powspominajcie. Weźcie do ręki stare albumy ze zdjęciami, wróćcie do najpiękniejszych wspomnień.  Zrób coś bezinteresownie. Pokonaj zmęczenie, pomyśl, co może sprawić Twojej drugiej połowie radość. Przygotuj partnerowi lunch do pracy, włóż mu do kieszeni małą karteczkę z wiadomością od Ciebie. Przytulaj się, całuj, dotykaj. Zadbaj o wspólne posiłki. Ugotuj coś, co Twój partner lubi. Zadbaj o oprawę. Zapal świeczkę, połóż obrus, wykorzystaj ładne naczynia. Dziecko nie wyklucza romantyzmu. Wspólne z maluszkiem możecie zjeść piękną kolację, która może być zachętą do czegoś więcej. Przecież, kiedy dziecko pójdzie spać, Wy wciąż macie chwilę dla siebie.

2. Zadbaj o siebie

Bardzo ważnym elementem dbania o związek jest według mnie dbanie o siebie. Kobieta czy mężczyzna, którzy zostają w domu z maluszkiem wcale nie muszą chodzić w dresach przez cły dzień. Tu działa psychologia. Kiedy dbamy o siebie, swój strój, fryzurę, makijaż - jesteśmy pewniejsi siebie, bardziej się sobie podobamy. Dzięki temu, że emanujemy pięknem, przekazujemy tę informację dalej. Inni też postrzegają nas wtedy jako atrakcyjnych. To naprawdę proste. Wystarczy, że włożysz ładną bluzkę, zamiast rozciągniętego t-shirtu i fajne jeansy albo spódnicę, zamiast spodni dresowych i już - czujesz się atrakcyjniej i tak wyglądasz. Twój partner to widzi i to docenia. Nie tłumacz sobie, że nie ma sensu się ładnie ubierać, bo i tak dziecko cię wybrudzi. Może tak, a może nie. Pamiętaj, że robisz to dla siebie i swojego samopoczucia, a także dla kogoś, kogo kochasz. Warto czasem się odrobinę wysilić.
3. Idź na randkę

To niesamowicie ważny element w każdym związku. Randka. Pamiętaj o tym. Wspólne wyjścia są możliwe nawet przy bardzo małym dziecku. Nawet na godzinę, dwie. Po jakimś czasie czas się wydłuży do kilku godzin, a nawet całego dnia poza domem. Nie miej wyrzutów sumienia, nie myśl, że dziecko sobie nie poradzi bez Ciebie. Każdy potrzebuje oddechu, oderwania, zmiany perspektywy, normalnego życia. Jeśli masz w pobliżu rodzinę, to wykorzystaj to i przyzwyczajaj maluszka od samego początku do tego, że zostawanie z babcią czy ciocią, to fajna przygoda. Jeśli nie masz rodziny, to poszukaj niani, która zostanie z maluszkiem na godziny. Naprawdę warto się przełamać, znaleźć zaufaną osobę i wydać kilka groszy, żeby korzystać w pełni z dorosłego życia i żeby spędzić czas z partnerem poza domem, z dala od problemów, sprzątania, prania i prasowania. W miarę możliwości ustalcie wspólne wyjścia raz w tgodniu, raz w miesiącu. Zaplanujcie z góry, kupcie bilety do kina, teatru. Zamówcie stolik w restauracji. Nie zwlekajcie i nie odkładajcie na za tydzień, bo zawsze znajdzie się jakiś powód, żeby nie pójść.
Ja na przykład uwielbiam wyjścia do restauracji. Kiedy tylko mamy z mężem okazję, to nadrabiamy maksymalnie. Jak wiemy, że przyjedzie do nas na tydzień babcia, to planujemy grafik wyjść z góry. Cieszymy się tym niesamowicie  i czekamy z ekscytacją na nasze chwile spędzone samotnie poza domem.

4. Rób niespodzianki

W każdym związku powinien czasem pojawiać się jakiś element tajemniczości i pozytywnej nieprzewdywalności. Chodzi o to, żeby nie było nudno, żeby czymś partnera zaskoczyć. I żeby sobie dostarczyć przjemności zaskakiwania drugiej osoby. Tak jak wspomnialam wcześniej, możesz włożyć do kieszeni partnerowi małą karteczkę z wiadomością. Wyobrażasz sobie jego radosć i zakoczenie, kiedy ją odkryje. Z pewnością będzie myślał o Tobie przez cały dzień. A Ty również będziez się zastanawiać, jak partner zareagował.  Możesz kupić butelkę dobrego wina i wypić ją wspólnie wieczorem, wypożyczyć fajny film, podarować partnerce kwiata, albo czekoladkę. Małe upominki, prezenciki wcale nie muszą Cię wiele kosztować. Wystarczy pomysł i odrobinę wysiłku. Radość obojga gwarantowana.

5. Zrezygnuj

Czasem warto zrezygnować. Z dodatkowych obowiązków, z powiedzenia czegoś, co mamy na końcu języka. Codzienność składa sie z pracy, sprzątania, gotowania, prania i wielu innych nużących rzeczy. Każdy z nas ma swój rytm, żeby się w tym jakoś nie pogubić. Warto nauczyć się  czasem rezgnacji z cześci wyznaczonych obowiązków na dany dzień. Nic się nie stanie, jeśli na przykład nie ugotujemy obiadu, nie zmyjemy podłogi, nie wstawimy prania. W zamian możemy zamówić pizzę, siąść spokojnie na balkonie czy w ogrodzie i po prostu cieszyć się wspólnie spędzoną chwilą. Ta umiejętnosć osadzenia w tu i teraz jest niesamowicie ważna nie tylko w związku. Ludziom, którzy potrafią sobie odpuścić, żyje się łatwiej i szczęśliwiej.

Czasem warto również ugryźć się w język, zanim powiemy coś co zrani drugą osobę. Nierzadko zdarza się, że kiedy jesteśmy zmęczeni, poirytowani czy źli, mówimy rzeczy pod wpływem emocji, wypowiadamy słowa, które ranią drugą osobę. Ja mam pewną wypracowana przez lata praktykę, która często pomaga mi w takich sytuacjach. Po pierwsze, kiedy wstaję rano lewą nogą, automatycznie informuję o tym domowników. Mówię po prostu, że mam gorszy dzień i żeby się postarali mnie dziś wesprzeć albo zostawić w spokoju. Oczywiście, nie daję sobie prawa do złego humoru, ale proszę w pewnym sensie o pomoc i wsparcie. Najczęściej po wypowiedzeniu takich słów, zły nastrój sam przechodzi. Po drugie, kiedy wiem, że jestem bardzo poirytowana i chcę się na kimś 'wyrzyć', to fizycznie gryzę się w język, zanim wypuszczę słowa z ust. Ból pomaga mi odwrócić uwagę. A po trzecie, kiedy juz mi sie zdarzy powiedzieć coś niemiłego, to przepraszam i tłumaczę, dlaczego tak zrobiłam. Nigdy nie zostawiam niedopowiedzianych słów, niewyjaśnionych sytuacji. Każdy zasługuje na szacunek, a szczególnie osoby, które kochamy.   


6. Doceń starania

Wiele osób skarży się, że ich partner ich nie docenia, więc przestały się starać. Bardzo smutne i niesamowicie prawdziwe. Ale tak to niestety działa. Kiedy nasz partner gotuje dla nas obiad z całą miłością i czułością, a my zamiast powiedzieć, jak wspaniały posiłek przygotował, mówimy, że obiad jest całkiem dobry, ale lepiej by smakował, gdyby dodał na przykład marchewkę. W ten sposób automatycznie niweczymy starania drugiej osoby. Kiedy partner zrobi nam niespodziankę i kupi kwiaty, ucieszmy się z nich, doceńmy fakt, że pomyślał, że pamiętał. Nie mówmy, że wolimy róże zamiast goździków. Konstruktywna krytyka jest potrzebna, ale czasem warto nawet udać, że coś nam smakuje, czy że się podoba, po to by sprawic radość drugiej osobie i żeby docenić jej wysiłek. Liczy się gest  i myśl. Każdy z nas zrezygnuje ze starań, jeśli kilka razy poczuje się niedoceniony i odrzucony. Wtedy możemy mieć pretensje tylko do siebie. Dlatego zastanawiajmy się nad słowami, które wypowiadamy do najbliższych osób. To właśnie do nich powinnimy mieś jak najwięcej czułości i szacunku. 
A jeśli naprawdę nie podobają nam się prezenty otrzymywane od partnera lub jego sposób okazywania uczuć, to zamiast krzyczeć, pokazywać ostentacyjnie, podpowiedzmy mu. Nikt sam się nie domyśli, co siedzi w naszej głowie, dopóki mu tego nie powiemy.

Nauczmy się komunikować, rozmawiać, spędzać czas wspólnie. Nasze życie będzie szczęśliwsze, mniej samotne i bardziej radosne. Dodajmy trochę humoru, więcej dystansu do nas samych, dużo zrozumienia, tony miłości i cieszmy się tym, co mamy :)

DAJ DZIECKU SPOKÓJ!




Czytam książkę Pameli Druckerman "W Paryżu dzieci nie grymaszą" i już nie starcza mi miejsca, żeby zaznaczać karteczkami ważniejsze fragmenty, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Książkę kupiłam z czystej ciekawości. Jestem związana z Francją bardzo silną więzią i wszystko, co dotyczy tego kraju, niesamowicie mnie ciekawi. Książka przyznam wywarła na mnie spore wrażenie. Czytam ją dość wolno, każdy fragment analizuję na spokojnie. Autorka przedstawia w książce francuski sposób na wychowanie dzieci i życie rodzinne. Porównuje go z systemem amerykańskim. Nie mówi, że któryś jest lepszy czy gorszy od innego. Sama się zastanawia nad pewnymi kwestiami. Odnosi się do różnych autorów, analizuje teorie, rozmawia z setkami rodziców.

Ja już wiem, co we francuskim systemie wychowawczym mi się podoba, a co nie. I napiszę o tym, za jakiś czas. Dziś jednak chciałabym się zatrzymać sekundę przy pewnej kwestii, która według mnie jest niesamowicie ważna i warta zwrócenia na nią uwagi. Kilka razy w książce pojawia się odniesienie do różnych sytuacji, autorów, wypowiedzi rodziców na temat tego, że czasem warto dzieciom dać trochę przestrzeni, spokoju i pozwolić im się bawić samodzielnie. Bez naszej ingerencji, be podpowiadania, bez reagowania.


Daj dziecku spokój!

"Zasada 'dać im spokój' pochodzi wprost od Francoise Dolto, świetej patronki francuskiego rodzicielstwa, która zdecydowanie zalecała, by zostawic dziecko samo, w bezpiecznym otoczeniu, żeby mogło sobie pobałaganić i pomyśleć samodzielnie o różnych sprawach."
Druckerman cytuje za Dolto "Dlaczego matka robi wszystko za swoje dziecko? Ono jest szczęśliwe, jeśli może robić różne rzeczy samo, spędzić ranek na samodzielnym ubieraniu się i zakładaniu butów, jest szczęśliwe, że może założyć seter n lewą stronę, zaplatać się w spodnie, szperać po kątach. że przez to nie pójdzie z mamą do sklepu? Cóż za pech, na całe szczęście!"

No właśnie dlaczego? Po co we wszystkim wyręczać swojego malucha? Po co mu przeszkadzać, kiedy czasem ładnie się bawi sam? Po co podpowiadać w kółko, w co może się bawić, zamiast dać szansę jego wyobraźni? Po co wciąż mówić do dziecka, skoro ono czasem potrzebuje pobyć w ciszy?

Bardzo podoba mi się ten fragment i zasada, żeby czasem dać dzieciom spokój. Myśle, że za często ingerujemy w dziecięcą zabawę i zostawiamy naszym maluchom za mało przestrzeni na samodzielność. Zbyt dużo czasu poświęcamy wymyślaniu zabaw dla dzieci, nie pozostawiając praktycznie żadnego miejsca dla ich wyobraźni. Dajemy im za dużo grających zabawek i zagłuszamy telewizją. Tak jakbyśmy się bali, że dziecko nie poradzi sobie z ciszą, że zacznie marudzić z nudy. A przecież każdy potrzebuje czasem spokoju, ciszy, chwili wytchnienia. Każdy potrzebuje się czasem ponudzić. Właśnie po to, żeby sobie później znaleźć ciekawe zajęcie.

Posłuchaj rady Dolto

Czułe i pełne bliskości rodzicielstwo to nie tylko czas, który poświęcamy dziecku, nie tylko godziny spędzone w domu. To również umiejętności, w jakie wyposażamy malucha. Umiejętności, które dziecko weźmie ze sobą w życie, które później wykorzysta.
Samodzielność i umiejętność organizacji czasu, którą dziecko nabywa podczas chwili zabawy z samym sobą to niesamowicie przydatne w życiu i cenione cechy. Dzięki nim dziecko w przyszłosci ma szansę stać się w pełni autonomiczną jednostką.

Posłuchajmy rady Dolto i dajmy dzieciom odrobinę mądrej i bezpiecznej przestrzeni. Nie reagujmy za każdym razem, kiedy się nudzą. Przyjrzyjmy im się czasem z boku i obserwujmy z zaciekawieniem, jak sobie radzą same. To, że nabałaganią, że nabrudzą, że trochę pomarudzą. To dobrze. Na tym właśnie polega bycie dzieckiem!

TATA POTRAFI


Pewna pani psycholog na pewnym warsztacie ujęła to tak: Drogie Mamy, czasem same na siebie kręcimy bata, robiąc wszystko najlepiej i uważając że jesteśmy niezastąpione w opiece nad dzieckiem. Nie oszukujmy się - jeśli w kółko powtarzamy, że tylko my w tym domu potrafimy dobrze wymyć podłogę i tylko my jesteśmy w stanie poprawnie założyć pieluszkę, to nie liczmy w tej kwestii potem na pomoc innych." Wszyscy zaczęli się śmiać, bo pani psycholog przytoczyła kilka zabawnych przykładów na to, jak to my kobiety, często najlepiej sobie ze wszystkim radzimy: najlepiej zmieniamy pieluszki, najlepiej karmimy, najlepiej kładziemy dzieci spać, najlepiej gotujemy, zmywamy odłogi, wycieramy kurze i prasujemy.
Każda z nas odnalazła chyba w tym stwierdzeniu jakąś cząstke siebie. Pomyślałam sobie wtedy, jakie to prawdziwe zdanie. Zabawne, ironiczne i smutne jednocześnie. Przecież sama tyle razy rozmawiałam z kobietami, które wpędziły się w taką właśnie pułapkę, a potem płakały w poduszkę, bo nie mogły liczyć na pomoc partnera.
Bo niestety Drogie Mamy, robiąc wszystko najlepiej, nie dajemy szansy innym i w rezultacie zostajemy same ze wszystkimi obowiązkami domowymi i tymi związanymi z pielęgnacją dziecka. A jak wiemy, to bardzo ciężka praca.

Gdzie leży błąd?


Zdarzyło Wam się kiedyś powiedzieć do partnera, który właśnie wymył podłogę - no wiesz, mogłeś wytrzeć jeszcze pod łóżkiem i pod kanapą; dlaczego użyłeś aż tyle płynu?; na drugi raz zrobię to sama, bo nawet nie widać, że jest umyte; bardzo Ci dziękuję za taką pomoc, teraz i tak muszę to zrobić sama. Czy kiedy urodziło się dziecko, zdarzyło Ci się powiedzieć do partnera w różnych sytuacjach: Zostaw go (dziecko ), ja to zrobię lepiej, szybciej; nie wiesz jak go uspokoić, daj ja go wezmę; on tylko przy mnie usypia; nie mogę nigdzie wyjśc, bo Ty sobie nie poradzisz; nie wiesz nawet jak dobrze zmienić pieluszkę, wszystko muszę robić sama.

To tylko przykłady. Nie musicie się w nich odnajdywać. Myślę, że każda z nas znajdzie swoje. Chodzi mi o pokazanie Wam pewnego modelu zachowania, który stosuje wiele kobiet. Często myślimy, że jesteśmy niezastapione we wszystkim, co robimy. Jesteśmy perfekcjonstkami i oczekujemy, że wszyscy będą robić dokładnie to, co sobie wyobrazimy i tak, jak to sobie wyobrazimy. Kiedy rodzi się dziecko, obowiązaki się dwoją i troją. Nie radzimy sobie z ich nawałem, więc prosimy o pomoc naszego partnera i jednocześnie bardzo często tę pomoc odrzucamy. Denerwujemy się, że nie nałożył pieluszki właściwie, że za długo maluszka ubierał, że dziecko płacze u niego na rękach, a u nas nie, że źle trzyma butelkę, że źle kąpie i wiele innych. Same decydujemy o szczepieniach, zakupach, porach zasypiania, itp. Nie pytamy o opinię, nie dyskutujemy, bo wiemy najlepiej, bo to przecież my jesteśmy matkami. Mówimy tak raz, drugi, trzeci, dziesiąty, dwudziesty i partner przestaje się starać i coraz rzadziej oferuje nam swoją pomoc. Nie pyta, czy przebrać dziecko, bo się boi, że zostanie skrytykowany. Nie podaje butelki, bo się boi, że zostanie skrytykowany. Nie 'wtrąca się' w sprawy związane z dzieckiem, bo nie ma ochoty zostać skrytykowanym. A my jesteśmy jeszcze bardziej sfrustrowane i zmęczone do granic możliwości i nie widzimy już wtedy swojego błędu. Widzimy tylko fakt, że partner nas nie rozumie, że nie pomaga, że jesteśmy zostawione same sobie.

I nie mówię tu o przypadkach, gdzie panowie nie chcą się angażować w opiekę nad dzieckiem, bo uważają, ze ich to nie dotyczy. Wiem, ze takie sytuacje się zdarzają. Ja jednak mam na myśli te sytuacje, kiedy to my same ucyzmy nasze otoczenie, że jesteśmy samowystarczalne i żadna pomoc nie jest nam potrzebna. Mówię o tej właśnie sytuacji, bo zdarza się ona w większości domów. A efekt jest taki, że nikt nie wie, o co chodzi i wszyscy są nieszczęśliwi. Kobieta jest skrajnie zmęczona, partner czuje się odsunięty, a dziecko ma mniej taty. Rosną pretensje, narasta niechęć i wzajemne niezrozumienie. Czyli prosta droga do kłopotów.


Jak to zmienić?

1. Przestań być perfekcjonistką, zmniejsz wymagania.

Nie ma tu żadnych wymówek, że to trudne, że tak od razu się nie da. Jeśli chcemy, to się da. Wszystko zależy od nas i naszych chęci. A przecież każdej z nas chyba zależy, żeby mieć mniej obowiązków, mieć chwilę w ciągu dnia dla siebie, wolny wieczór i tatę, który jest na równi z nami zaangażowany w wychowanie dziecka.
Zmniejsz swoje wymagania odnośnie standardów czystości i ilości codziennch obowiązków. Skup się na tym, co naprawdę ważne i istotne. Powiesz mi, że każe Ci żyć w brudzie. Nic bardziej mylnego. Sama lubię mieć porządek, ale po urodzeniu córeczki, na nowo zdefiniowałam sobie, co znaczy dla mnie porządek, czystość i co w życiu jest tak naprawdę ważne. Nie myję okien co miesiąc, bo nie mam na to ani chęci ani czasu. Odkurzam 2 razy w tygodniu, zmywam podłogę raz. A nie codziennie. Jesteśmy zdrowi, nie chorujemy, dom wygląda czysto. A my mamy czas na zabawę i wspólne wyjścia. 
Dlatego pomyśl, z czego jesteś w stanie zrezygnować i jakie obowiązki powierzyć partnerowi, dając mu szansę, żeby sie wykazał. I zastanów się, czy tak naprawdę warto się denerwować o niedokładnie starte kurze? Czy to naprawdę ważne? Czy ważne jest to, jak dziecko ma założoną pieluszkę? Czy może ważne jest to, że tata się postarał i ją założył, tak jak potrafił? Czy jest ważne to, że kiedy wracasz z zakupów, naczynia w zlewie są niepozmywane? A może ważniejsze jest to, że i tata i dziecko wyglądają na szczęśliwych? 

2. Doceń starania.

Zamiast narzekać i denerwować się, że Twój partner nie zrobił czegoś tak jak, Ty tego oczekiwałaś, doceń fakt, że się postarał i że spełnił Twoją prośbę. A jeśli nie zrobił czegoś tak, jak Ty tego  chciałaś, to trudno. Lepiej, że umył podłogę, niż gdyby miał jej nie umyć wcale. Daj partnerowi szansę się wykazać. Jeśli go ciągle upominasz, to go zniechęcisz i po jakmś czasie, nie usłyszysz od niego chęci pomocy. Jeśli  na przykład rzeczywiście bardzo źle zmywa naczynia, to pokaż mu na spokojnie, jak może zrobić to lepiej. Tylko nie mów, że Ty byś zrobiła to lepiej, że nawet naczyń nie potrafi zmyć. Zamiast tego skorzystaj z konstruktywnej krytyki. Powiedz, że zauważyłaś, że garnki czasem sa lekko niedomyte. Może następnym razem mógłby spróbować wyszorować je szczoteczką, a nie gąbką. Podpowiedz, wesprzyj - nie krytykuj i nie porównuj!
Partner chce uspokoić płaczące dziecko na rękach? Świetnie. Daj mu szansę. Nie skacz od razu na pomoc, krzycząc, że tylko Ty wiesz, jak uspokoić malucha. Nie wyrywaj dziecka z rąk mężowi. Poczekaj, aż dziecko się uspokoi, albo mąż sam Ci je poda. Wyjdź z pomieszczenia, nie stresuj partnera i dziecka swoją obecnością, pokaż mu, że wierzysz, że sobie poradzi. Bo dlaczego miałby sobie nie poradzić. Jest przecież tatą! Zrobisz przysługę sobie, partnerowi i dziecku. Dzięki takiej praktyce zyskasz więcej wolności i czasu dla siebie, a także poczucie, że nie jesteś sama. Tata poczuje się odpowiedzialny i potrzebny, a maluch będzie miał dwóch rodziców zamiast jednego. Zaowocuje to w przyszłości, zobaczysz.

3. Obdarz partnera zaufaniem.

Uwierz w partnera. Popatrz na niego. Ma dwie ręce, dwie nogi, oczy i uszy. To znaczy, że może wykonywać wiele czyności. Widzi, co się dzieje i słyszy, co do niego mówisz. Poza tym jestes z nim od jakiegoś czasu, a to najlepszy dowód, że go kochasz i że mu ufasz. Zaufaj mu również w kwestii dziecka. Mężczyźni świetnie sobie radzą z technicznymi sprawami i bardzo szybko się uczą nowych czynności. Pod warunkiem oczywiście, że im na to pozwolimy. Uwierz w swojego mężczyznę. Uwierz w to, że poradzi sobie z dzieckiem. Wyjdź z domu, umów się z koleżanką, weź długą kąpiel. Powiedz partnerowi, co ma zrobić, a resztę pozostaw jemu. Tatusiowie są naprawdę genialni w opiece nad dziećmi. Nikt inny nie wymyśla takich zabaw, jak oni.
I koniecznie - nie kontroluj. Jesli prosisz partnera o zmianę pieluszki, to nie zaglądaj potem, czy ją dobrze założył. Zostaw to. Nie chciałabys chyba, żeby partner wytykał Tobie każdą według niego źle wykonaną  przez Ciebie czynność i pokazywał ostentacyjnie, że Cię sprawdza na każdym kroku.

4. Ustal wraz z partnerem podział obowiązków.

Czasem dobrze jest zrobić taki podział jeszcze przd narodzinami maluszka. Z pewnością po narodzinach i tak będziecie musieli nagiąć Wasze założenia do potrzeb dziecka, ale przynajmniej każde z Was będzie lepiej przygotowane na nowe obowiązki. Będziecie wiedzieli, czego się spodziewać. I będziecie mieli świadomość, ze jest Was dwoje, a nie jedno. 
Podział obowiązków to rewelacyjna praktyka niezależnie od tego czy mamy dziecko czy nie. Oboje partnerzy czują się bardziej odpowiedzialni za wspólne życie, wiedzą dokładnie, jaka jest ich działka, wiedzą czego sie spodziewać i czego oczekiwać. 
Ustalcie z góry, kto maluszka kąpie, kto ubiera do spania, kto robi zakupy, kto sprząta w domu. Jeśli chodzi o kwestię usypiania maluszka, to dobrze, jeśli od początku robicie to oboje na zmianę. Dlaczego? Otóż, dlatego, żeby dziecko nie przyzwyczaiło się tylko do jednego rodzica. Mama, która przyzwyczai maluszka do codziennego zasypiania wraz z nią, nie ma co liczyć na wieczorne wyjście z koleżankami.

5. Poradź się partnera.

Mężczyźni podobnie jak kobiety mają wrodzoną mądrość i warto korzystać z ich rad w kwestii wychowania dzieci. Tam, gdzie my kobiety jesteśmy zbyt emocjonlne, mężczyźni są racjonalni i często mają bardzo zdrowy ogląd sytuacji. Korzystaj z tego. Nie odpychaj partnera i nie odsuwaj od podejmowania decyzji dotyczących dziecka. Dyskutuj z nim, pytaj o radę, o jego zdanie. Myśl przyszłościowo. To, co nam kobietom wydaje się dobre właśnie w tym momencie, nie zawsze okazuje się trafioną decyzją na przyszłość. Mężczyzna myśli bardziej globalnie. I często jego pomysły czy decyzje, mają trafione odbicie w przyszłości.
Zatem zamiast uważać się za ekspertkę we wszystkich sprawach dotyczących Twojego dziecka, posłuchaj czasem opinii Twojego partnera oraz innych bliskich Ci osób. 

6. Nie licz, że ktoś sie domyśli.

Na koniec rzecz nader oczywista, ale taka, o której najczęściej zapominamy. Jeśli liczysz na to, że Twój partner się czegoś domyśli, to jesteś w błędzie i na straconej pozycji. Działa to w każdej sferze i dziedzinie życia. Dopóki nie nauczysz się komunikować swoich potrzeb i oczekiwań, nie masz szansy na usyskanie tego, czego chcesz. Jeśli na przykład chciałabyś, żeby Twój partner położył maluszka dziś spać, to mu o tym powiedz. Nie czekaj, aż on sam wyjdzie z taką propozycją. Jesli Ty robisz to częściej, to nie przyjdzie mu to nawet do głowy. Jeśli chcesz, żeby odkurzył  domu dywany, to go o to poproś. On może nie zauważyć, że jest brudno i nawet o tym nie pomyśli. Jeśli chcesz, żeby babcia zaopiekowała się maluszkiem przez kilka godzin, to ją o to poproś. Nie czekaj, aż ludzie domyślą się, co siedzi w Twojej głowie, bo raczej się nie doczekasz. Będziesz tylko sfrustrowana i nieszczęśliwa, że nikt nie wie, o co ci chodzi.

Droga Mamo, pamiętaj, że w dużym stopniu od Ciebie samej zależy, czy będziesz spełnioną, szczęśliwą mamą i żoną, czy sfrustrowaną i narzekającą na wszystko dookoła. Uprość swoje życie korzystając z zasobów, jakie masz wokół siebie. Daj szansę tacie na wykazanie się i zbudowanie więzi ze swoim dzieckiem. Nie chciej być idealna, bo i tak nie będziesz. Ideały po prostu nie istnieją i dążenie do takiego jest skazane na porażkę. Naucz się odpuszczać. Daj innym szansę się wykazać!


Potrzebujesz energii? Weź ją od dzieci.



Myślisz sobie czasem, że rodzicielstwo jest trudne i bardzo wymagające. Musisz zapomnieć o sobie, swoich potrzebach i  marzeniach. Przytłacza cię fakt, że tak mało czasu masz dla siebie i że ze wszystkiego musisz rezygnować. Dzieci zabierają tyle czasu, budzą się wcześnie rano, przez co ty wiecznie się nie wysypiasz. Przychodzą do Ciebie w nocy, minimum raz w miesiącu są chore, płaczą, marudzą i wiecznie chcą się z tobą bawić. Czasem masz wrażenie, że nie masz dla siebie dosłownie minuty w ciągu dnia.

Oczywiście kochasz swoje dzieci ponad wszystko, ale popadasz w przygnębienie i zaczynasz myśleć, że tak będzie już zawsze, w głowie krążą ci myśli, że czas przed dziećmi minął bezpowrotnie i że już nigdy nie odzyskasz swojej wolności. Ponadto zewsząd naokoło słyszysz, że im dalej w las, tym trudniej, że im dzieci starsze, tym więcej z nimi problemów i że prawdziwe wychowanie to dopiero na ciebie czeka. Każdy doświadczony rodzic przypomina ci tylko, że" małe dzieci to mały problem, a duże to duży". Życzliwi znajomi uświadamiają cię, że dzieci to prawdzwe potwory, wiecznie wrzeszczące i coś na tobie wymuszające. Z lękiem i paniką zaczynasz oczekiwać przyszłości. Zamiast się cieszyć tym czasem, który właśnie z dziećmi spędzasz, zamiast śmiać się z ich małych dziecinnych żartów, zamiast patrzeć jak dorastają i asystować z ciekawością w ich odkrywaniu świata, ty tracisz czas na złoszczenie się, nerwy, lęk i myślenie  tym, czego nie masz.

A "dzieci to czysta życiowa energia". Spójrz na nie w ten sposób i czerp od nich siłę, której potrzebujesz. ZMIEŃ PERSPEKTYWĘ. Nie myśl, że dzieci to żmudny obowiązek. Zacznij myśleć, że dzieci to radość, życie, entuzjazm, siła, spontaniczność i czysta miłość. Zamień negatywne myślenie na pozytywne. Popatrz na dzieci, kiedy się bawią, kiedy się czymś cieszą. One żyją tym, co robią. Są pełne energii i pasji. Obserwuj je częściej, zamiast narzucać im wciąż swoją wolę i swoją wizję ich zachowania. Przestań krzyczeć i o wszystko je upominać. Przestań się wiecznie zamartwiać. Puść smętne myśli i korzystaj z tego, co przynosi dzień. Uśmiechnij się do dzieci, wyściskaj je, wyprzytulaj, poskacz chwilę z nimi.
Zapytaj sam siebie czy chcesz do końca życia sie martwić albo czekać aż dzieci dorosną i wyfruną z domu? Zamiast tego zmień myślenie i nastawienie i po prostu czerp radość z tego, co masz. Przestań wierzyć w to, co mówią ludzie. To jest ich wizja świata i ich perspektywa. Jesli im to odpowiada, to ich sprawa, ale przecież ty nie musisz myśleć negatywnie. Ty masz wybór. Albo zepsujesz sobie najbliższe lata pesymistycznym nastawieniem albo odkryjesz radosć codzienności z dziećmi i nauczysz się czerpać od nich życiową energię.

Dzieci są wspaniałe. Są czystym cudem, radością i humorem. Przyjrzyj się ich zabawie. Zazwyczaj są całkowicie zaaferowane tym, co robią. Przeżywają wszystko w 100 %. Kiedy się śmieją, to śmieje się im buzia, uszy, brzuch i każda część ciała. Nie chodzą po domu, tylko podskakują albo biegają radośnie, nucąc albo śpiewając piosenki. I to jest piękne. W ten sposób eksploatują swoją energię. Zamiast więc narzekać na zmęczenie i hałas, też zacznij podskakiwać i podnieś swój poziom energii.

Oczywiście każdy ma gorsze dni, zmęczenie większe lub mniejsze. Ja na przykład o wiele gorzej znoszę niewyspanie od mojego męża. On po kolejnej z kolei nierzespanej nocy wstaje prawą nogą i uśmiecha się do wszystkich. A ja patrzę na niego i myślę sobie, że skoro on może, to moge i ja. I też się uśmiecham. Nie zawsze jednak tak było. Kiedyś jak wstawałam niewyspana, to kąsałam jak osa. A dziś świadomie zmieniam swoje nastawienie i poprawiam sobie humor. No bo szczerze, co mi da złoszczenie się czy dołowanie, że się nie wyspałam? Zły humor przez cały dzień, który odczują wszyscy domownicy. Brak radości, smutek, tęsknotę i brak energii. A ja tak nie chcę. Wybieram radość i optymizm. Piję kubeł kawy albo energetyzującej herbaty i myślę o tym, co fajnego mnie dziś spotka i o tym, że wyśpię się jutro :)

Przestań zatem panikować, lękać się o przyszłość i czekać aż twoje dzieci zamienią się w straszne potwory, o których wszyscy ci mówią i które trzeba temperować, zanim na dobre zawłaszczą sobie twoje życie i spójrz na nie z czystą miłością i ciakawością. Nabierz dystansu, włącz intuicję, wyluzuj i ciesz się tym, co masz :)


MAMA PIĘKNA I KOBIECA


Kilka dni temu obejrzałam w TV zwiastun programu telewizyjnego o tym, jak pewne panie chcą pomagać innym wyglądać piękniej i seksowniej. Kamera pokazała kilka młodych mam, które czuły się bardzo nieszczęśliwe w swoich ciałach i wszystkie mówiły o tym, że macierzyństwo sprawiło, iż przestały dbać o siebie. Wydżwięk był bardzo, bardzo smutny. Mamy płakały i widać było, że została poruszona kluczowa w ich życiu kwestia.

Temat akceptacji swojego ciała, poczucia piękna i dbania o siebe wraca do mnie jak bumerang. Wciąż spotykam kobiety, które mają problem z akceptacją swojego ciała. Szczególnie wtedy, kiedy zachodzą w ciążę i ich ciała zaczynają się zmieniać i później, kiedy już zostają mamami i nie od razu tracą 'zbędne' kilogramy. Przestają wtedy o siebie dbać Ubierają się po domu w rozciągnięte dresy i zupełnie zapomniały, co to spódnice i sukienki.

Dlaczego kobieta w ciąży, która później staje się mamą przestaje dbać o siebie i czuje się nieatrakcyjnie w swoim ciele? Dlaczego młoda mama zamiast pokazać swoje atuty, zakrywa się przed sobą i światem? Dlaczego ukrywa siebie pod zbyt wielkimi ubraniami, uważając że jest nieatrakcyjna? Dlaczego wmawia sobie w lustrze, że jest gruba i brzydka?

Każda kobieta jest naturalnie piękna. 

Nie ważne czy szczupła czy gruba, niska czy wysoka. Każda z nas jest inna i to jest wyjątkowe. Nikt mi nie wmówi, że szupłe i młode mają lepiej, a cała reszta jest skazana na stratę. Bo wszystko leży w naszej głowie i naszym podejściu. Wszystko zależy od tego, jak my się światu pokazujemy i od tego czy w swoje piękno wierzymy.

Kobieta w ciąży to według mnie kwintesencja kobiecości. Brzuszek dodaje jej wyjątkowości i sexapilu. A krągłości dodają uroku. Uwielbiam patrzeć na mamy w ciąży, które mijam na ulicach. Przyglądam im się zawsze z rozczuleniem, czasami prawdopodobnie zbyt nachalnie, ale po prostu nie mogę się powstrzymać-to taki piękny widok. I uwierzcie, że nie jestem sama w swojej opinii. Statystyki pokazują, że większość mężczyzn uważa swoje ciężarne partnerki za najbardziej atrakcyjne kiedykolwiek.
Sama jestem w zaawansowanej ciąży (32 tygodnie), przybrałam tu i ówdzie, brzuszek jest już bardzo duży i pomimo tego, że zdarza mi się czuć ociężałą, to czuje się również ładnie i wyjątkowa. Moja koleżanka ostatanio mi powiedziała: " Jeny Lena, nie mogę się na Ciebie napatrzeć, tak pięknie wyglądasz w ciąży. Bardzo ładnie i sexownie". Ja uważam, że każda przyszła mama tak właśnie wygląda!

Młoda mama z dzidziusiem jest równie piękna. Jeśli jest zadbana, ładnie ubrana i uśmiechnięta, to większość oczu na ulicy zwrócone są właśnie na nią.
Kiedy urodziłam córeczkę ponad 3 lata temu, pierwszą rzeczą, jaką nałożyłam po powrocie do domu ze szpitala była spódnica i bluzka sprzed ciąży. Chciałam i potrzebowałam czuć się ładnie dla siebie. Chciałam wyglądać kobieco. Nie dresy, nie piżama, po prostu wygodna spódnica, którą mogłam z powodzeniem nosić po domu. Wiedziałam, że od tego jak się ubiorę, uczeszę i czy zrobię makijaż, będzie w dużym stopniu zależało moje samopoczucie psychiczne.
Lubię dbać o siebie i wiem, że to ode mnie samej zależy, jak będzie wyglądał mój dzień. Nie zawsze czułam się piękna. Po porodzie moje nastroje bardzo się wahały. Ale zawsze starałam się dbać o swój wygląd. Bo czułam, że to, jak wyglądam, warunkuje to, jak się czuję. To z kolei sprawia, że przekazuję to innym i inni myślą o mnie dokładnie to samo. A ja to czuję. I koło się zamyka.

Będąc w tej ciąży, już myslę o tym, co założę jako pierwsze z mojej garderoby po porodzie. I naprawdę nie mogę się doczekać mojej nowej kwiecistej sukienki. Skorzystałam z zimowych wyprzedaży i kupiłam kilka rzeczy na 'po ciąży'. Cudowne uczucie, kiedy wiem, że w szafie czeka na mnie śliczny prezent. Wiem, że kiedy dzidziuś się pojawi, będę potrzebowała czegoś nowego, miłego. Jakiejś gratyfikacji i odmiany.  Czy jestem próżna? Nie sądzę. Myślę, że po prostu znam siebie na tyle dobrze, że wiem, jak zadbać o swoje samopoczucie w przyszłości. Bo to, że nie zadbam o siebie przez jeden dzień, nie wpłynie niekorzystnie na mój nastrój. To, że nie zadbam przez tydzień prawdopodobnie również nie wywoła wielkiej zmiany. Ale jesli zapuszczę się przez miesiąc, to mogę liczyć na stopniowe obniżanie nastroju i brak wiary w siebie.

Dbanie o siebie utożsamiam z pewnym wysiłkiem. Pracuję w tym momencie już głównie z domu i poza indywidualnymi spotkaniami kilka razy w tygodniu i spacerami z córeczką, spędzam tu bardzo dużo czasu. Mogłabym ubrać dresy i szeroką bluzę, pod którą zmieściłabym rosnący brzuszek. Ale nie chcę. Wstaję rano, biorę prysznic, ubieram się normalnie, jakbym szła do pracy, może odrobinę bardziej wygodnie ze względu na ciążę, maluję i uśmiecham do lustra mówiąc sobie, że jestem piękna i że to będzie wyjątkowy dla mnie dzień. Tak samo robiłam po urodzeniu córeczki. I dzięki temu czułam się lepiej. Dzieki temu czuję się dobrze ze sobą dziś.

Wiele z Was powie mi, że w ciąży pogorszyła im się cera, po ciąży zostały zbędne kilogramy i to przecież oczywiste, że wyglądają gorzej, przy dziecku jest masa pracy, ubrania muszą być wygodne i luźne, ze względu na karmienie, no i dziecko brudzi, więc szkoda nosić ładnych rzeczy. Nic bardziej mylnego. Zawsze znajdzie się wymówka. Też jestem mamą i wiem, jak to działa. Wiem, że jeśli czasem się do czegoś nie zmuszę, to będę narzekać. A powód znajdzie się zawsze. Bo mało czasu, bo dziecko płacze, bo dziś źle się czuję. Zawsze będzie powód do narzekania. Nie twierdzę, że zmęczenie i zły nastrój miną po założeniu sukienki, ale z pewnością, kiedy spojrzysz w lustro i zobaczysz ładniejszą wersję siebię, to poprawi ci sie automatycznie humor. I żeby było jasne, nie jestem przeciwniczką dresów. Uwielbiam nową dresową modę, uwielbiam luzacki styl, zresztą często sama noszę bawełnę. Mam tu na myśli stare, zniszczone, porozciągane ubrania, które są wymówką złego samopoczucia.

Dlatego,  jesli chcesz się czuć dobrze w swoim ciele, to o nie należycie zadbaj.

  1. Wstań rano i uśmiechnij się do siebie w lustrze. Powiedz sobie, że jesteś piękna i wyjątkowa. Powiedz sobie-kocham cię!
  2. Otwórz szafę i wybierz z niej fajne, ładne, wygodne ubranie. Zrób makijaż, ułóż włosy. Nie wiesz, co wybrać - zainspiruj się internetem. To prawdziwa kopalnia pomysłów. Skorzystaj.
  3. Załóż kolczyki, branzoletkę, jakąś ozdobę.
  4. Wyjdź z domu. Nawet na chwilę, na krótki spacer.
  5. Kup sobie coś nowego. Nie masz pieniędzy? To nie wymówka. Są second handy, w których też można znaleźć świetne rzeczy.
  6. Idź do fryzjera, kosmetyczki. Popraw sobie humor nową fryzurą albo pięknymi paznokciami. I znów, nie masz pieniędzy? Może koleżanka może podciąć Ci włosy? Może ma talent do robienia makijażu? Zapytaj, poradź się, poszukaj. Wyjdź ze swojej strefy komfortu, nie bądź sama ani samowystarczalna. Świat jest otwarty i pełen pomysłów, z których możesz skorzystać.
  7. Spójrz na siebie oczami kogoś, kto Cię kocha. Kogoś, kto uważa, że jesteś piękna, kto prawi Ci komplementy. Uwierz, że to co mówi, to prawda. Zaufaj mu.
  8. I nie szukaj wymówek! Jeśli chcesz, to znajdziesz te magiczne 5 minut :)

I przestań w końcu się nad sobą znęcać. Zmień tylko, to co możesz, a resztę zaakceptuj i wyeksponuj swoje atuty. Zacznij się cieszyć swoim wyglądem, swoją kobiecością, ciążą, macierzyństwem. Życie jest takie piękne i ty jesteś piękna. Szkoda czasu na zamartwianie się wyimaginowanymi problemami.





CZAS WOLNY I PASJA


Aby cieszyć się w pełni macierzyństwem, musisz cieszyć się także sobą i swoim całym życiem.
Bycie mamą to jedna z najważniejszych, najwspanialszych, najtrudniejszych i najbardziej absorbujących ról w życiu kobiety. Zanim pojawia się w naszym życiu ten 'Mały Wieki Ktoś', nie jesteśmy sobie nawet w stanie wyobrazić jak nasze życie może się zmienić.
Małe dziecko to 24 - godzinna odpowiedzialność, która na początku macierzyństwa może okazać się całkiem szokująca. Wiele mam na początku swojej matczynej drogi czuje, że traci tożsamość, że malutki człowieczek zabiera jej całe życie, że opieka nad maleństwem wymaga tak dużo czasu, że nie pozostaje nic dla niej samej. To całkiem normalne uczucie. Pierwsze tygodnie, a nawet miesiące to ciągłe docieranie się, ustalanie rutyny, dopasowywanie do nowego stylu życia.

Pamiętaj jednak, że niezależnie jak bardzo absorbujące jest Twoje dziecko, to bardzo ważne, żebyś znalazła trochę czasu dla samej siebie.

Ty i Twój partner staliście się rodzicami i macie teraz nowe obowiazki, ale macie też swoje potrzeby, swoje pasje, swoje marzenia, o które powinniście dbać i je realizować.
Ciesz się urokami macierzyństwa i celebruj każdą chwilę ze swoim maluszkiem. Ale nie pozwól, żeby macierzyństwo całkowicie zawładnęło Twoim życiem. Pamiętaj, że wciąż jesteś osobą, którą byłaś i żeby być w pełni szczęśliwą, wciąż musisz się spełniać.

Zadbaj o swój czas wolny i swoje pasje

Każdy z nas do normalnego funkcjonowania potrzebuje odrobiny czasu tylko dla siebie i swojej własnej przestrzeni. Zatem Droga Mamo, nie miej wyrzutów sumienia i korzystaj z wolnego czasu, kiedy tylko możesz.
Zostaw maluszka z tatą, babcia, ciocią i zadbaj o swoje potrzeby. Jeśli Ty będziesz szczęśliwa, Twoje maleństwo będzie spokojniejsze i radośniejsze. Nie na darmo mówi się, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Dzieci są jak małe barometry i świetnie wyczuwaja nasze emocje i nastroje. Im więcej w Tobie spokoju i luzu, tym bardziej zrelaksowany maluch. 
Nie bój sie, że ten, z kim zostawiasz malucha nie da sobie rady. Poradzi sobie i to z pewnością lepiej, niż myślisz. To matczyny lęk o dziecko często podsuwa Ci czarne scenariusze i nie pozwala zostawić maluszka samego choć na chwilę. Dziecku z pewnością nic nie będzie, jeśli zostawisz je na godzinę czy dwie.

Wyjdź z domu i ciesz się chwilą

Idź na zakupy. Kup sobie coś fajnego. Umów się do fryzjera, do kosmetyczki. Idź tam, gdzie są ludzie, ich towarzystwo, widok toczącego sie życia nastawia nas pozytywnie i pozwala myśleć, że wszystko jest w porządku. Umów się z koleżanką, wyjdź na kawę, na plotki, do kina, na koncert. Zapisz się na pilates, jogę, zumbę, fitness. Odetchnij, wyluzuj się, zostaw troski w domu...i po prostu ciesz się, tym co robisz.
Każdy z nas ma w sobie potencjał i potrzebę realizacji. Zastanów sie, co zawsze chciałaś robić, w czym jesteś dobra, co cię fascynuje.

Jako mama jesteś kreatywna, dobrze zorganizowana i masz podzielną uwagę. A to najlepsze podstawy do tworzenia.

Nie bój się zatem spróbować czegoś nowego. Macierzyństwo to świetny moment na nowe działania. Zacznij pisać pamiętnik albo bloga. Przelewanie myśli to świetna forma samorealizacji. Zacznij się uczyć nowego języka, tańca. Naucz się jeżdzić na rolkach, spróbuj gry w tenisa albo squasha. Naucz się szyć albo robić na szydełku. Zapisz się na kurs fotografii. Znajdź coś, co polubisz i co sprawi ci przyjemność. Tworzenie sprawia, że czujemy się szczęśliwi i podnosi naszą samoocenę. Może się okazać, że znajdziesz, coś co pokochasz i poczujesz się spełniona.
Przeznacz temu 10 minut dziennie, 2 godziny w tygodniu. Dbaj o to, rozwijaj się.

I pamiętaj. Kiedy masz wolną godzinę, to naprawdę z niej skorzystaj. Nie myj podłogi, nie biegaj z odkurzaczem. Poświęć ten czas tylko sobie. Zobaczysz, poczujesz się lepiej, a w konsekwencji skorzystasz z tego i Ty i Twoje dziecko. Dbanie o siebie i swoje potrzeby, to naprawdę zdrowa praktyka.